wtorek, 16 października 2012

28. WFF: „Nie zagrałabym w reklamie” – wywiad z Marią Hofstätter

Przy okazji pokazu drugiej części trylogii Ulricha Seidla, „Raj: Wiara”, rozmawiamy z Marią Hofstätter, odtwórczynią głównej roli w filmie – o współpracy z reżyserem, granicach aktorstwa i roli religii we współczesnej Europie.
Maria Hofstätter - fot. Rafał Nowak
Trylogia Ulricha Seidla traktuje o zagłębianiu się w iluzoryczny raj, który prędzej czy później okazuje się piekłem – czy miała Pani w swoim życiu coś, co można by tak nazwać?

Bliski mi jako kobiecie jest na pewno temat poruszony w trzeciej części, zatytułowanej „Nadzieja”. Pokazano w niej fałszywy, wykreowany przez media obraz kobiecości. Dziewczyny myślą, że będą wyglądały jak Naomi Campbell i to staje się dla nich „rajem”, a w rzeczywistości prowadzi je do anoreksji i nie przynosi szczęścia. Często zwraca się uwagę na fanatyzm religijny czy polityczny, zapominając, że reklama w nie mniejszym stopniu wpaja nam ten czy inny sposób postępowania.

Skoro już jesteśmy przy temacie fanatyzmu – czy „Raj: Wiara” można odebrać jako krytykę religii jako takiej, czy tylko pewnych radykalnych postaw?

Celem filmu na pewno nie było krytykowanie Kościoła – istnieje wprawdzie ta ekstremalnie prawicowa mniejszość, ale Kościół w Austrii tak nie wygląda. Chodziło nam o to, by pokazać, jaki obraz Boga ludzie sami stworzyli, ale równie dobrze moglibyśmy poruszyć temat fanatyzmu politycznego.

A nie boi się Pani że pokazanie takiej skrajnej postawy bohaterki może spolaryzować publiczność i zamiast zachęcić do dyskusji, wprowadzi atmosferę konfliktu?

Seidl jest perfekcjonistą, ma swoją wizję filmu i ją realizuje. Nie może tak do końca zastanawiać się, jak zareaguje publiczność. Zresztą tak naprawdę nigdy nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć.

Ulrich Seidl jest też uważany za reżysera kontrowersyjnego, szokującego, bezlitosnego – jak wygląda praca z kimś takim? Czy zmieniała się ona na przestrzeni lat?

Współpracujemy już od 20 lat i nawiązała się między nami przyjaźń. Bardzo dobrze się rozumiemy, bo jego sposób pracy ciągle jest taki sam, zmieniają się tylko tematy filmów. Dzięki temu, że panuje między nami ogromne zaufanie, nie musimy wszystkiego zaczynać od podstaw, możemy od razu zająć się sednem sprawy.

Rola w filmie „Raj: Wiara” była dość wymagająca pod względem fizycznym – sceny biczowania, chodzenia na klęczkach sprawiały wrażenie bardzo realistycznych. Czy nie jest to zbyt duże poświęcenie ze strony aktorów?

Tak, było to wymagające, ale na tym to polega – dopiero wtedy „opłaca się” zająć takim tematem. Przyjmuję te role, w których odchodzimy od powierzchni tematu i sięgamy głębiej.

Czy jest to specyfika Pani pracy z Ulrichem Seidlem, czy u innych reżyserów wygląda to podobnie?

Z Seidlem mam odwagę pójść z o krok dalej niż z innymi. Jestem pewna, że nie zaakceptowałby sceny, która nie jest wystarczająco dobra. Na pewno nie byłabym w stanie tak bardzo się poświęcić, gdyby nie zaufanie, którym się wzajemnie darzymy.

A czy są pewne granice, tabu, których nie zgodziłaby się Pani przekroczyć na ekranie?

W tej chwili nie potrafię tego powiedzieć. Jeśli ta granica gdzieś jest, to jej nie przekraczamy, więc tak naprawdę jej nie znamy. Granicą jest dla mnie to, co powierzchowne. Na przykład nie zagrałabym w reklamie.

W filmie wielokrotnie pojawia się symbol krzyża, który w Polsce jest bardzo ważny, toczy się wokół niego nieustająca debata. Jak to wygląda w Austrii?

Przez wieki Austria była bardzo katolicka. Teraz mamy wprawdzie rozdział Kościoła od państwa, ale w praktyce wygląda to trochę inaczej. W każdej klasie wisi krzyż, co oczywiście jest przedmiotem debaty – dlaczego nie ma tam symboli innych religii? Więc w Austrii również jest to bardzo istotną kwestią.

Czy w takim razie Pani zdaniem wartości chrześcijańskie są czymś, co powinno być fundamentem współczesnej Europy?

Najpierw trzeba zadać sobie pytanie: czym są wartości chrześcijańskie? Jeśli mamy na myśli nauki Chrystusa – miłość bliźniego, przebaczanie – to oczywiście warto się na nich opierać. Jednak zbudowanie świata na takiej religijności jak przedstawiona w filmie byłoby już niepokojące.

Mam na myśli słowa, które towarzyszą trylogii Ulricha Seidla – hasło „wiara, nadzieja, miłość” budzi skojarzenia ze słowami św. Pawła.

Wiara, nadzieja i miłość leżą u podstaw człowieczeństwa, są czymś uniwersalnym. Nie jesteśmy w stanie żyć bez miłości, z kolei nadzieja pozwala nam patrzeć optymistycznie w przyszłość. Problem zaczyna się wtedy, gdy ktoś mówi nam w co mamy wierzyć, kogo kochać i jak postępować.

Z Marią Hofstätter rozmawiali: Natalia Maliszewska i Marcin Sarna

1 komentarz: